wtorek, 27 sierpnia 2013

Rimmel Salon Pro - Rock N' Roll

Witam was moje kosmetykomaniaczki :D
Dostałam dziś opiernicz od Wiolusi(;*), że nic nie dodaję, więc skruszona przychodzę z recenzją lakieru z nowej kolekcji Rimmel :)
Na wstępie zaznaczam, że nie jestem lakieromaniaczką. Nigdy nie miałam jakiejś manii malowania paznokci typu, że codziennie muszę mieć na paznokciach lakier. Wstyd się przyznać, ale bardzo długo nie zwracałam uwagi na moje pazury. Ścinałam je po prostu na krótko i po problemie ;) Ostatnio jednak spodobał mi się efekt takich jasnych, mlecznych paznokci. Miałam bardzo fajny lakier z wibo z serii nude, który wykorzystałam prawie do końca, bo tak go lubiłam :D Kiedy pojawiła się nowa kolekcja od rimmel i zobaczylam filmik Karoliny o tych lakierach coś we mnie wstąpiło i obiecałam sobie, że sprawie sobie chociaż jeden. Tak jak mówiłam u siebie jestem fanką klasycznych paznokci albo czerwien albo jakiś mleczny jasny odcień. Lubię niebieskości, fiolety itp. ale u innych.
Po tym "krótkim" wstępie zapraszam na recenzję lakieru Rimmel Salon Pro w kolorze pięknej, klasycznej czerwieni Rock N' Roll :D

Może zacznę od danych technicznych. Lakier ma pojemność 12 ml czyli dużo jak na lakier. Jego cena kręci się w okolicach 18 zł. Do dostania w Rossmannie, Super-Pharm i wszystkich drogeriach z szafą Rimmel. Wszystkich kolorów jest 16  z czego 7 jest zaprojektowanych przez Kate Moss.

       




















Kolor to oczywiście kwestia gustu. Dla mnie 703 to właśnie piękna, klasyczna czerwień, która do wszystkiego pasuje. Dla niektórych może być nudna, bo w kolekcji mamy ciekawsze czerwienie chociażby Hip Hop. Ja podobny mam, więc skusiłam się na 703 :)
Zacznę może od tego, że pod lakier nakładam jedną warstwę diamentowej odżywki z Eveline, którą już większość z was pewnie zna lub nawet ma w domu.


Wspominam o tym, bo fajnie utwardza paznokcie i myślę, że też dzięki niej ten lakier trzyma się na paznokciach równy tydzień! Dla mnie to jest fenomen. Nie tylko trzyma się na paznokciach, ale również wygląda tak samo ładnie każdego dnia. Lakier ma bardzo fajną dosyć gęstą (ale nie za bardzo) formułę dzięki, której nawet w pośpiechu jedna warstwa wystarcza żeby pokryć płytkę. Wysycha w ok. 10 min, więc bardzo przyzwoicie. Ma piękne, błyszczące wykończenie, które producent określa jako "żelowe".
Bardzo podoba mi się również jego pędzlek. Pamiętam, że miałam raz taki lakier z szerokim pędzelkiem i pomyślałam wtedy "ale wygodny, czego każdy lakier nie ma takiego" :D Przykładam go do paznokcia, troszkę przyciskam żeby rozłożył się w taki wachlarz i ciągne po płytce, gotowe! Ja mam jednak dość szerokie pazurki, więc u kogoś kto ma wąską płytkę może być kłopot.


Jeżeli chcecie wypróbować ten lakier to polecam wam skorzystać z promocji w Super-Pharm, bo jest na nie teraz -40%. Sama jutro się po nie wybieram ;)

Podsumowując, baaardzo wam polecam, zwłaszcza w cenie promocyjnej. Piękne kolory, spokój z malowaniem na długi czas, wygoda, czego chcieć więcej? Dla mnie ideał ;)

Pozdrawiam :*

piątek, 16 sierpnia 2013

Siquens płyn micelarny do skóry suchej + porównanie z Biodermą

Czeeeść :)
Stęskniłam się już za pisaniem :D Niestety nie miałam pomysłów na posty ostatnio a nie chciałam wam polecać czy pisać o czymś co do czego nie jestem pewna swojego zdania. Dzisiejsza recenzja będzie połączona z testem porównawczym, więc myślę, że będzie jak najbardziej wiarygodna :)
Postanowiłam napisać o tym płynie, bo wiem, że wiele z was jest zakochanych w biodermie, ale jednak szuka tego tańszego odpowiednika (pozatym jedna z was pytała o niego :) ) W moje łapki wpadł podczas zakupów kiedy chyba jako jedyny płyn micelarny był w promocji. Niestety nie pamiętam już z ilu wiem, że zapłaciłyśmy z mamą ok. 20 zł. Czyli on i bioderma w promocji wychodzą tak samo. Płyn micelarny z siquensa występuje w wersji do cery suchej i do mieszanej i tłustej. Co jest ciekawe, bo nigdy nie spotkałam się z taką klasyfikacją płynów micelarnych.

Ten micel mnie naprawdę bardzo miło zaskoczył. Ma wszystko czego potrzeba. Nie podrażnia, ładnie zmywa makijaż, moja mama nawet twierdzi, że trochę nawilża ja jakoś nie
zauważyłam ;) Zaskoczył mnie jeszcze jedną rzeczą, jest wydajny.
Tak mi się przynajmniej wydaje, że zużywa się w dość przyzwoitym tempie. Właściwie nie wiem jak to jest możliwe bo "woda" to "woda" no ale widocznie się da :D



Teraz przejdźmy do porównania naszego bohatera ze świętym graalem blogerek (i nie tylko) - Biodermą.





Pomazałam sobie łapke brązową kredką z essence, wodoodpornym eyelinerem z IsaDory i tuszem z maybelline czyli to co najczęściej noszę na oczach ;)


Po przyłożeniu wacika na 10 sekund

Górne kreski są zmywane siquensem a dolne biodermą. Jak widzicie bioderma kiepsko radzi sobie z wodoodpornym eyelinerem. Ogólnie jednak płyny wypadają bardzo podobnie, aż sama byłam 
zaskoczona :D 

Podsumowując:
Płyn siquens jest naprawdę godny uwagi, zwłaszcza w promocji, bo uważam że jednak w regularnej cenie (niestety nie pamiętam dokładnie coś ok 30 zł) jest jednak trochę za drogi. Moja mama mówi, że można używać go też jako toniku, bo jej sie bardzo sprawdził w takiej roli. Wierzę jej na słowo i przekazuje wam ;)
Bardzo miłe zaskoczenie, naprawdę :)

Miałyście coś z Siquensa? Co sądzicie o tej firmie? Wiem, że jakieś z ich produktów czasem pojawiały się z Glossy Boxie, dajcie znać ;)

No i na koniec muszę się pochwalić nowościami ze względu na to, że zapowiadają się bardzo obiecująco, no i ja tak lubię się wam chwalić zakupami :D


1. Pianka do mycia twarzy XS z Douglasa - tak chwalicie te produkty w piance, że musiałam wziąć to maleństwo na spróbowanie :) Umyłam nią twarz raz, więc nie będe wydawać opini, ale zapowiada się obiecująco, bo fajnie oczyszcza i nie ściąga skóry.

2. Balsam do włosów na kiwatowym propolisie no. 4 - Znalazłam aptekę z kosmetykami Babuszki agafii i Khadi :) Musiałam wypróbować ten balsam, bo Anwen baardzo go zachwalała. Moim lokom teraz przyda się coś co nie obciąży im skrętu a on ma taki być, jeszcze nie używałam.

3. Marc Anthony Lotnion podkreślający loki - Będąc w Rossmannie po niezbędniki typu żel pod prysznic musiałam chwycić coś nadprogramowego a ten maluszek wydawał mi się ciekawy. Też użyty raz i też wrażenia pozywtyne zobaczymy co będzie dalej ;)

Przepraszam za łazienkową scenerię zdjęć, ale dość późno wpadłam na pomysł napisania posta i nie miałam już dobrego światła :/

Miałyście któryś z tych produktów, dajcie znać ;)
Pozdrawiam was cieplutko i życzę miłego słonecznego weekendu ;*

sobota, 3 sierpnia 2013

Zaakupyyy

Witam was dziewczynki :D
Jestem tak zadowolona z mojego ostatniego "rzutu zakupowego", że aż muszę się wam pochwalić.



Zacznę może od czegoś co uważam za najlepszą inwestycję ostatnich miesięcy. W końcu dorobiłam się porządnych pędzli do makijażu. Gdy tylko miałam do dyspozycji jakieś pieniądze zaczęłam wybierać, bo już odczuwałam brak dobrych pędzli dosyć znacząco. Słyszałam dużo o pędzlach Hakuro, ale na początku nie brałam ich pod uwagę. Chciałam kupić jakieś droższe. Potem jednak się opamiętałam i stwierdziłam, że podstawy muszę mieć potem sobie mogę dokupić np. jakiś jeden wyjątkowy od Sigmy. I tak w moje ręce wpadły 4 cudowne pędzelki Hakuro.


                                                                      
Zamawiałam ze strony http://www.ladymakeup.pl/sklep/. Fantastyczny sklep dziewczny, która zna się na rzeczy na pewno ją znacie jeżeli oglądacie filmiki na YT. Ogromny wybór produktów. Zamówiłam:

- Pędzel do podkładu typu flat top H50s klik
- Pędzel do konturowania lub różu H14 klik
- Pędzelek do nakładania i rozcierania cieni H79 (podobno odpowiednik Mac 217) klik
- Pędzelek typu "pencil brush" do bardziej precyzyjnej roboty H76 klik

Dodatkowo akurat zgarnęłam te pędzelki troszkę taniej, bo była promocja na cały asortyment Hakuro ;)

Teraz już emcje opadną i wracamy na ziemię :D 

                                  
 Do zakupów z pędzelkami dorzuciłam jeszcze puder z essence, który bardzo lubię a już dawno mi się skończył. Niestety stacjonarnie nigdzie nie mogę go dostać wszyscy tak się na niego rzucili :D 

Dodatkowo ostatnio naszła mnie jakaś faza na kolor niebieski. Nie mam ani jednego kolorowego cienia. Pomyślałam, że może w Inglocie znajdę jakiś fajny błękit żeby podkreślić mój kolor oczu i jak zwykle nie zawiodłam się ;) Jest to 315 mat. Myślicie, że mogę do jakoś przemycić do makijażu dziennego w towarzystwie np. brązu czy tandeta? ;)




W inglocie zaopatrzyłam się również w białą kredkę. Marzyła mi się oczywiście Milk z NYX'a, ale mimo, że "są" w Douglasie to ich nie ma  :P No trudno. 

Do tego w Super-Pharm kupiłam szampon z Garniera, płyn mincelarny z Siquens i tusz Maybelline w promocji przeceniony z 30 zł na 10 zł (przy zakupie za minimum 35 zł).

Cień i kredka

Oddałam się jeszcze mojemu uzależnieniu od Yankee Candle, bo powstał w Rzeszowie w końcu sklep z nimi.


Kupiłam sampler mojego jak dotąd ulubionego zapachu "Pink Sands" i wosk z kolekcji jesiennej 
"November Rain". Jako ogromna fanka Gunsów, same wiecie ;) Sampler już paliłam i wrócę do wosku, bo nie pachnie tak intensywnie jak właśnie tarta. "November Rain" jeszcze siedzi zakapowany, bo mi go 
szkoda :D  To co mogę wyczuć przez folię to faktycznie coś co przypomina zapach mojej ulubionej deszczowej pogody, no zobaczymy ;)

Pozdrawiam was ;*

czwartek, 1 sierpnia 2013

Jak wydobyć skręt na włosach puszących się.

Heeej! :D
Przychodzę dziś z pomocą dziewczynom, które tak jak ja przy suszeniu włosów na prosto no nijak to nie wygląda. Puszą się, wewnętrzna warstwa lekko się faluje, włosy pomimo intensywnej pielęgnacji wyglądają na zniszczone i przesuszone. Jeżeli czujecie się jakbyście właśnie czytały o sobie i wasze włosy wyglądają tak :

Przepraszam za brak makijażu i zjaraną minę ;D



















Jeżeli coś wam to przypomina to niżej pokażę wam co można z tego puchu i czegoś co nie przypomina żadnej fryzury wyczarować ;)

Ale od początku najpierw pytanie CZYM?






Włosy, które naturalnie się falują lub kręcą potrzebują duuużej dawki nawilżenia.
Dlatego właśnie próbując wydobyć skręt ze swoich włosów postawiłam na maskę silnie nawilżającą.
Przedstawiam kilka przykładowych, które u mnie akurat się sprawdzają. Wybierajcie produkty z olejkami i porządnymi nawilżaczami typu aloes, który kręcone włosy bardzo lubią. Unikajcie ziół, które potrafią nieźle przesuszyc włosy i uzyskamy efekt odwrotny do zamierzonego.


Do nawilżaczy dołączyłam też olej kokosowy, który dodatkowo nałożony przed myciem na kilka godzin pomoże naszym loczkom odżyć ;) Mój ma akurat formę płynną ze względu na wczorajsze 35 stopni. Odżywkę z garniera każda z was już zna i wiem, że wiele kręconowłosych też bardzo ją sobie chwali. No i moje dwie osobiste perełki czyli nieśmiertelny biovax do włosów ciemnych, mój pewniak ;) Do tego ostatnio w auchanie (nigdzie poza nim jej nie widziałam) dorwałam tak bardzo polecaną chociażby przez anwen Glorię. Skręt po tej masce był niesamowity. Po włosach aż było widać satysfakcję z nawilżenia :D 5 zł za takie cudo! Tak prezentuje się moja armia nawilżająca ;)

Myję standardowo babydream tutaj nic się nie zmieniło. W przypadku włosów kręconych lub falowanych polecane jest rzadsze i delikatne mycie.

Po spłukaniu maski i delikatnym odsączeniu nadmiaru wody rozczesuję włosy grzebieniem z szeroko rozstawionymi ząbkami. I ugniatam je z użyciem odżywki z joanny, która pięknie podkreśla skręt.


Jestem pewna, że schemat ugniatania włosków zna każda z was. Łapiemy w dłoń włosy od dołu i ugniatamy. Ja najpierw robię to z odżwyką a potem dodaję jakiegoś stylizatora i dalej ugniatam.


Jeżeli chcę mieć pewność, że mój skręt będzie nieskazitelny używam gotowego produktu. Jest to albo pianka z nivei lub krem do loków, który pokazywałam tu. Na co dzień używam żelu lnianego gotowanego z przepisu dwie łyżki smienia na szklankę wody. Po ugotowaniu i przesianiu trzymam go w lodówce w butelce po jantarze. Pięknie wydobywa skręt. Dodatkowo polecam wam płukankę z octu. Ja zaraz po umyciu nalewam do umywalki zimnej wody i na oko wlewam troszkę octu i moczę włosy w umywalce. Pięknie domyka łuski włosów. Nie obawiajcie się zapachu nim włosy zdążą wyschnąć już go nie będzie ;)
Włosy myję wieczorem, więc pozwalam im wyschnąć naturalnie co jakiś czas jeszcze ugniatając i to wszystko :D Jeżeli chcecie je wysuszyć suszarką polecam taką z dyfuzorem. Zintensyfikuje skręt zamiast go niszczyć co robi zwykła suszarka.

Teraz coś czego nie polecam do loczków:


Czyli "obiążacze" :P Spray solny miał być czymś co pomoże włosom się kręcić. Niestety obciąża włosy i nie robi z nimi nic. Do tego ma beznadziejny atomizer, który psika dużym strumieniem w jedno miejsce, nie polecam. Tak samo nie polecam ciężkich oblepiaczy typu jedwabie. Obciążą wam włosy, będzie im się ciężko kręcić a dodatkowo nie zmyjecie ich tak łatwo delikatnym szamponem.
Jeżeli chcecie już czymś zabezpieczyć włosy polecam coś z delikatnym silikonem, przykładowo :



A teraz rezultaty naszej ciężkiej pracy :



Wilgotne
Prawie suche
Zdjęcia są dość mocno doświetlone, ale i tak nie udało mi się ich uchwycić dobrze na zdjęciu. Może nie ma efektu wow, ale wydaje mi się, że bardziej im taka fryzura pasuje i są grzeczniejsze (mniej się puszą)  ;)
No i teraz tak się nosze :D Zobaczymy jak to będzie w roku szkolnym kiedy trzeba je będzie szybko ogarnąć po nocy. Póki co zwilżam je rano wodą i znowu ugniatam i wracają do stanu z poprzedniego dnia.
Ważne jeszcze żeby nie przegiąć ze stylizatorem, bo wtedy zrobią się smętne i nie będą chciały na drugi dzień współpracować.

Myślicie, że da się te loki/fale osiągnąć trochę grubsze? Coś co przypomina efekt grubych loków osiągniętych lokówką. Dajcie znać ;)

No to by było chyba na tyle. Jeżeli o czymś zapomniałam to śmiało piszcie, pozdrawiam ;)