sobota, 23 marca 2013

Love/Hate Relationship

Dziś będzie o dosyć dziwnej relacji z pewnym kosmetykiem a konkretnie z kredką do oczu. Mowa tutaj o brązowej kredce z lovely. Po zachwycie brązową kredką z essence która była na wykończeniu postanowiłam wypróbować tą. Dałam za nią ok. 4 zł, śmieszne pieniądze więc stwierdziłam, że najwyżej wyrzucę ją do kosza :P. I do niedawna chciałam to zrobić. Kredka prezentuje się w ten sposób:
















Jest strasznie słabo napigmentowana po jednym pociągnięciu prezentuje się tak:



A tak gdy nad nią bardziej popracujemy:
















Tylko co na ręce to nie na oku. Żeby w ogóle tą kreskę zrobić trzeba się naprawde napracować i namęczyć. A takich dzikich manewrów na oku raczej nie chcemy wykonywać :P. Kreska po 2-3 godzinach praktycznie znika i zostaje tylko cień koloru.

Zaczęłam nietypowo bo od wad. Przejdźmy do zalet. Kredka ma świetnie pomyślaną strugaczkę w zatyczce.

Dzięki temu gdy tylko mamy taką chęć możemy ją odrazu naostrzyć. Jest bardzo długa więc jest wydajna. No i jest słabo napigmentowana ale teraz ta cecha jest wśród zalet :D.
Dzięki temu świetnie nadaje się do podkreślania dolnej powieki i brwi bo jest bardzo delikatna. 
Kończąc, kredka jednak uratowała się od wylądowania w koszu i zostaje ze mną :).
Bardzo jednak nie polecam osobom które szukają czegoś czym zrobią szybko i sprawnie wyrazistą kreskę na górnej powiece która będzie się długo utrzymywać.



4 komentarze:

  1. fakt, essence nie popisało sie tą kredką ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale ja napisałam że właśnie kredka z essence mi bardzo przypadła do gustu :D.(mówię o tej wykręcanej bo jest jeszcze taka do strugania)

      Usuń
  2. Nie jestem przekonana do kredek :)

    OdpowiedzUsuń